piątek, 31 lipca 2015

Dzieci

"Dopóki mogę..."

Wpis X

Zdjęłam z oczu opaskę i otworzyłam je. Zasłony były już rozsunięte, a do wanny nalewała się woda. Mary wsypywała do parującej wody płatki kwiatów i dolewała olejku rumiankowego. Odwróciła się i zobaczyła, że już nie śpię.
-Panienko, zapraszam do kąpieli. Za godzinę ma księżniczka stawić się w Wielkiej Jadalni na śniadanie z rodziną i gośćmi królowej, którzy już przybyli.
-Dobrze. Wykąpe się, a ty przyszykuj mi czerwoną suknie ze złotymi haftami i przepaskę na czoło.--rozkazałam. Weszłam do wanny i rozkoszowałam się ciepłem wody oraz zapachem rumianku i płatków róż. Samodzielnie umyłam włosy, związałam je w czarny ręcznik ze złotymi obszyciami, a na ciało założyłam szlafrok.
-Naszykowałaś suknie?--krzyknęłam przez drzwi.
-Oczywiście, księżniczko.--odpowiedziała.
-Dziękuje.--założyłam bieliznę i wyszłam z łazienki. Stanęłam przy Mary i pozwoliłam, aby mnie ubrała. Związała gorset, wysuszyła i poprawiła włosy, nałożyła makijaż, podała mi czerwone szpilki, które założyłam na stopy, a na sam koniec zapięła mi na podkręcone włosy przepaskę ze złota. Ułożyła ją na czole i razem ze mną wyszła za drzwi. Wraz z gwardzistami zeszliśmy po długich, kręconych schodach 2 piętra niżej. Gwardziści stojący przy drzwiach otworzyli przede mną wrota i wkroczyłam do Wielkiej Jadalni. Mary szła za mną. Wcześniej miałam pozwolenie na chodzenie samej po pałacu, lecz teraz ma kroczyć za mną przynajmniej Mary.
-Witaj matko, ojcze.--przywitałam się.-Diego!--krzyknęłam, ale po chwili się opamiętałam i zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Brat wstał, podszedł do mnie, ukłoniliśmy się sobie nawzajem, a on pocałował moją dłoń. Jednak nie wytrzymał. Musiał mnie przytulić tak mocno, jak tylko mógł.
-Nie dawałem rady, bez ciebie nie mógłbym żyć.
-Di, ja bez ciebie też.--szepnęłam mu do ucha i jakimś cudem juz nie byliśmy złączeni w ramionach i razem podchodziliśmy do wielkiego stołu. Goście wstali i mi się ukłonili, sama byłam tym zaskoczona. Zasiadłam obok Calvina, który wcześniej delikatnie pocałował mnie w czoło zahaczając o przepaskę.
-Czemu założyłaś na głowę to coś?--zapytał.
-Oj... Cal, bo to ładnie wygląda.
-No tak, ale zasłania mi obiekt, w który kocham cię całować.--powiedział i się zarumienił. Rozejrzałam się po gościach. Przy stole siedziały moje przyjaciółki i ich partnerzy. Królowa Malibji siedziała obok matki i dyskutowały o najnowszych dworskich trendach. Tata z jakimś panem w koronie rozmawiał o polowaniu, a ciocia Megie, siostra mamy, próbowała uspokoić swojego wnuka, syna Eleny. Elena siedziała obok cioci wraz ze swoim mężem Jackiem i słyszałam jak mówiła, że nie daje rady z Maxem, za którym musiała latać jego babcia.
-Maxiu, przestań skarbie, zobacz gdzie jesteś. Już nigdy ciocia Gabriella cię tu nie zaprosi.--powiedziała i spojrzała się na mnie. Ciocia jest starsza od mamy o trzy lata, a Elena ode mnie o cztery. Gdy dwa lata temu wyszła za Jacka, a później urodziła Maxa nasze kontakty się  popsuły. Nie miała czasu, zresztą ja też nie.
-Maxymilianie, musisz być grzeczny.--rzekłam i uśmiechnęłam się. Chłopiec odwzajemnił uśmiech i przestał się wiercić na kolanach swojej babci. Próbował przez stół wyciągnąć do mnie rękę, ale był za szeroki dla łączenej długości naszych rąk. Zjadłam ostatniego gryza bułki z jagodami, podziękowałam i wstałam od stołu.
-Chodź, książę. Pobawimy się.--wzięłam go na ręcę i poszłam w stronę kanap. Usadziłam go na czarnej, skórzanej kanapie. Na stoliku były jego zabawki. Czerwonym autem przejechałam po jego nóżce, a on się uroczo zaśmiał. Szarpnął mnie za włosy, bo chciał usiąść mi na kolanach. Podsadziłam go. Wtulił się we mnie i zamknął oczy.
-Idziesz spać, bąbelku?--zapytałam. Chłopiec tylko skinął głową i zasnął. Żałuje, że nie mogłam być na jego pierwszych urodzinach, ale mówi się trudno. Za miesiąc kończy dwa latka, wtedy już przy nim będę. Objął mnie rączkami i jeszcze mocnej przytulił. Wtedy sobie pomyślałam, że chce mieć dzieci. I marzę w tym momencie o tym tak mocno, jak o wiecznym szczęściu u boku Cala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz