Dni mijały na codziennej rutynie. Spotykałam się z Oskarem. Niby nie miałam na to ochoty, ale sami na siebie wpadaliśmy. Rocznica śmierci Viktora jeszcze bardziej nas pogrążyła. Coraz bliżej był początek roku szkolnego. Zostały zaledwie 2 dni, będące sobotą i niedzielą. Sobotni poranek jak na koniec sierpnia był bardzo ciepły. Tańczyłam po pokoju, a słońce muskało moje pół nagie ciało. Dołączyły się do mnie przyjaciółki pobudzone muzyką. Postanowiłyśmy jak najlepiej wykorzystać te 2 ostatnie dni. Zbiegłyśmy na śniadanie. Przy stoliku standardowo był Diego, Oskar i Nathan. Mój brat chyba oswoił się z obecnością Rose. Zaczeli zbliżać się do siebie i godzić ze smutną przeszłością. Wypiłam koktajl malinowy i zjadłam kanapkę z serem. Na dzisiejszy dzień wybrałam różową, zwiewną sukienę.
-Różowa?!--zdziwił się Oskar.
-Ta..
-Przecież ty.. Skąd ją masz?
-Tak, tak, tak, przecież ja nie noszę różowego odkąd...--zapadła niezręczna cisza. Uniosłam głowę w niebo i zamykając oczy pomyślałam o Viktorze.-Mama mi ją wysłała.
-Bardzo ci w niej ładnie.--i faktycznie tak było. Róż kontrastował z moją ciemną, opaloną cerą. Kolor najwyraźniej do mnie pasował. Kiedyś wystarczyło, że założyłam coś różowego, to już spotykałam się z falą komplementów.
Szliśmy przy brzegu jeziora. Oskar patrzył się na mnie tym wrednym i zmuszającym do zachwytu oraz wściekłości wzrokiem. Nie mogłam mu się oprzeć, a przecież był takim chamem.
-Zapomnij o tym.
-O czym?
-O nim, o snach, o wizjach, o wszystkim, Gabi.
-Mam zapomnieć o nim? Zapomnę wtedy chwile z nim spędzone, czyli zapomnę też Rose i Julię, a także Nathana i Diego. Nie mogę zapomnieć, nawet mi to przez myśl nie przechodzi, zrozum.
-Przestań się z tym borykać . Wracamy do nauki, mimowolnie zapomnisz.
-Ale ja nie chcę. Rozwiązanie zagadki stoi mi otworem, jestem już blisko i...
-Martwie się o Ciebie, wiem, że jesteś blisko, ale nie jestem pewien czy dasz sobie radę. Czy dasz radę to wszystko złożyć w całoś. A jeśli ONI tu są?--Oskar martwi się o mnie bardziej niż bym przypuszczała. Wiem, że muszę coś ze sobą zrobić, lecz jak? W głowie tylko Viktor. Kokosy. Jadeit. Zgubienie w myślach i czynach. Nic nie daje mi spokoju, nawet pocałunek Oskara. Czy on to robi z serca, czy może jestem jego zabawką i traktuje mnie tak jak ja, traktowałam większość? Nie. To, nie to. Jakby odbiegliśmy od tematu i dobrze. Przystanął spojrzał się na taflę wody i zwrócił słowa w stronę zachodzącego słońca, może nie zachodziło ono tak pięknie jak nad morzem, ale były powody do zachwytu.
-Co mam zrobić? Jak mam ją chronić?--wypowiadał te słowa jakby mnie nie widział. Rzucał je na wiatr, jakby był bardzo przejęty całą sytuacją. Wyjął z kieszeni naszyjnik i założył mi go na szyje. Robiło się zimno, a lodowate srebro, jeszcze bardziej zaleciało chłodem.
-Nic nie mów, tylko go przyjmij. Nie oddawaj go. Mi się już przysłużył. Teraz twoja kolej.--spojrzałam na wisiorek. Srebrny okrąg miał w środku lawendowy kamień. Wskazałam na niego, a w odpowiedzi usłyszałam.
-Lawendowy jadeit. Wierząc w legendy i inne bzdury, zapewnia bezpieczeństwo i przyciąga miłość, ile w tym jest prawdy to nie wiem, ale zawsze warto mieć jakiś talizman przy sobie.--ładnie podziękowałam Oskarowi, a nasze usta złączyły się w gorący pocałunek.
"Słońce ostatnich kresów nieba dochodziło, mniej silnie, ale szerzej niż we dnie świeciło"
W myślach karciłam się za to, że przyjęłam od Oskara podarunek. Trzymałam go cały czas przy szyji, chowając pod sukienkę, aby nikt nie zauważył. Kolacja wydawała się bardzo apetyczna, lecz jej nie zjadłam. Zamiast tego popędziłam do świetlicy, oglądać jakiś z romantycznych filmów wraz z Oskarem. Ostatnie 20 minut przed ciszą nocną schowałam się w łazience doprowadzając do stanu ułożenia w moim wygodnym łóżku. Wieczorne opowiadanie jak spędziłyśmy dzień były odprężające i przyjemne. Julia spędziła te sobotnie popołudnie wraz z Nathanem. Jak sama mówiła, bez zbędnych sprzeczek. Rose wreszcie nakłoniła mojego brata na spotkanie. Podobno było bardzo miło i na nowo zaczeli odbudowywać to co Rose zepsuła paroma zdaniami, które zapadły mi w pamięć.
"-Boże, Diego przestań się nad sobą użalać, ogarnij się wreszcie! Kim ty jesteś? Chyba nie tym za kogo Cię uważałam. Zobacz na Gabrielle! Ona jest twarda! A ty? Ty nie! Jesteś zerem! Skończonym zerem! Przestań mi się podlizywać, gdy ja cię nie kocham! Nie kocham cię! Rozumiesz!? N_I_E K_O_C_H_A_M!!!"
Czy przesadziła? Nie wiem. Wiem jedno, ich związek wtedy się nie skończył, walka o uczucia dopiero się zaczęła, a moja przyjaciółka, dopiero wtedy uświadomiła sobie kogo straciła i za kim tęskni.
Dziewczyny zaczęły wymagać opowiadania z mojej strony. Powiedziałam w skrócie dzisiejszy dzień, omijając prezent od Oskara. Wiem, że mogło by to je za bardzo zainteresować, a do tego, jak na razie nikt nie wie, że jesteśmy razem.
Sen zabrał mnie sam, nawet się nie obejrzałam, a już spałam. W prawej ręcę trzymałam amulet, lewą miałam ułożoną pod głową. Słyszałam Viktora. Smutne: "On będzie Cię chronił. On będzie Cię chronił" zanim zupełnie odleciałam wypowiedział codzienne "Kocham Cię" po tych słowach, mogłam przestać śnić i wyłączyć mózg na odpoczynek.