środa, 8 lipca 2015

"Żyj i nie żałuj tego, co robisz."

Rozdział drugi, część pierwsza.

12.06.2015 rok, piątek, godzina 09.51

-Suzie, kurwa! Bujaj tą dupe!--przez okno dobiegał głos Alex. Dziewczyny za dwadzieścia minut miały stawić się na zbiórce, a Suzanne jeszcze się nie wyszykowała.
-Laska! Pośpiesz się! Chłopaki z Warrington też jadą z nami!
-Jedziemy jednym autokarem!--zachęciła ją Evelyn i nacisnęła klamkę w drzwiach. Suzie stała przy białej wysepce w kuchni, a głowę miała schowaną w dłoniach.
-Ja nie chce jechać.
-Czemu? Suza, wiesz jaka to dla nas okazja?! Mało kiedy zdarza się, żeby nasza szkoła zakwalifikowała się do mistrzostw Wielkiej Brytanii.
-I co? Co z tego? Sama widzisz, że ostatnio nie jestem w formie! A jak zrobię coś źle? Hę?
-Kochanie, nie mart się. Pamiętaj, że sportem masz się bawić. Chodź już.--Alex schyliła się i podniosła walizkę Suzzane. Ustawiła ją na kółkach i zbliżała się w stronę wyjścia.-Dziewczyno, co ty tu masz?! Ta walizka jest jeszcze cięższa od mojej! Wyszły z domu i udały się na przystanek. Suzanne nie cieszyła się na ten wyjazd, ponieważ nie była pewna swoich umiejętności. Ostatnio nic jej nie wychodziło, a chciała jak najlepiej dla zespołu. Bała się ich zawieść. W końcu drużynowe mistrzostwa Wielkiej Brytanii w lekkiej atletyce to nie przelewki.
-Są i one! Jak zawsze spóźnione!
-Dzień dobry, trenerze! Cóż za miłe powitanie.--zażartowała Evelyn.
-Even, widzę, że humorek sprzyja.--dziewczyna uwielbia, jak tak na nią mówią. Męskie imię jest według niej bardzo urocze.
-Jak zawsze.--odparła, chowając walizki do luku.

Marik w tym czasie jeszcze leżał w swoim łóżku. Miał jeszcze ponad 40 minut czasu zanim autokar z dziewczynami z Liverpoolu przyjedzie do Warrington. Promienie słońca przedzierały się przez czarne żaluzje w jego pokoju. Otworzył oczy. Musi być rzeczywiście piękny dzień. - pomyślał sobie. Zadzwonił telefon.
-Słucham?--powiedział zaspanym głosem.
-Kochanie, pora wstać.--chłopak usłyszał głos swojej mamy.
-Wstaje, wstaje.--rozłączył się.
Pośpiesznie ubrał się w jeansowe szorty i niebieską koszulkę, podkreślającą błękit jego oczu. Dzwignął torbę z przedpokoju i wyszedł na dwór. Gorące powietrze i rozpalone słońce ogrzewało jego ciało. Po drodze zorientował się, że nie zabrał z domu jedzenia, lecz nie miał czasu, na to, aby zawrócić. Na horyzoncie zauważył bandę rozwrzeszczanych chłopaków z jego szkoły. Podchodząc do nich tylko kiwną głową i poszedł do Pietro. Jest on jego jednym z lepszych kolegów. Nie wiele mówi, więc Marik dobrze czuję się w jego towarzystwie. Popatrzył na zegarek. Dochodzi 11. Autokar powinien już podjechać. Po kolejnych minutach oczekiwania, na trasie pojawił się pojazd wypełniony dziewczynami z Liverpoolu. Śpiewały w niebogłosy, a autokar jakby ruszał się razem z nimi. Chłopaki wpadli do pojazdu. Każdy z nich przepychał się jak najbardziej do tyłu. To tam siedziała większość dziewczyn. Jednak Marik, wybrał miejsce z przodu, tam będzie miał spokój i nie będzie zmuszony patrzyć się w jej ciemne oczy, ciemne jak najpiękniejsza noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz