"Dopóki mogę..."
Wpis VIII
-Tato, nie!--wykrzyknęłam, gdy Waruna przyłożył ojcu spluwe do skroni.
-Będziesz cicho i grzecznie usiądziesz albo też zginiesz!
-Pomocy!--krzyknęłam ponownie.
-Dziwko, zamknij ten ryj!
-Nie będziesz tak się wyrażać do mojej córki!--tata był wściekły. Broń, którą wcześniej trzymał w ręce leżała na podłodze. Musiała mu wypaść podczas szarpaniny. Teraz stanął naprzeciw Waruny i wymierzył mu pięścią w twarz. Tata kiedyś podnosił ciężary, stąd też jego siła. Nadal często chodzi na siłownie, a jego ciosy pozostają pełne siły i wściekłości.
-Ella!--wpatrując się w to co robi tata i Waruna ledwo co usłyszałam nawoływanie. Zablokowali przejście i nie mogłam do niego wyjść.
-Ella!--znowu jego głos. Nie wiem skąd dochodzi.
-Cal!--odpowiadam.
-Gabriella?!--zagląda do kabiny, w której przebywam. Widzi mnie, ale zauważył także awantujujących się mężczyzn.-Tu są!--odkrzykuje do kogoś w korytarzu. Zachodzi Warune od tyłu i przykłada mu metalowym prętem w głowę.
-Poradzę sobie z nim.--mówi mój ojciec.
-Proszę pana! Jego czuły punkt!--podpowiada Calvin, a ja do końca nie wiem, o co chodzi. Ogłuszony Michael leży na ziemi.
-To koniec, Waruna.--szepcze nachylony nad nim tata. Sztylet, który przed chwilą wyjął z kieszeni rozkłada się w wielki, diamentowy miecz. Nie mogę się nadziwić jak to się stało, ale nawet nie mam czasu na rozmyślanienie o głupich mieczykach. Tata unosi miecz i jednym ruchem odcina Warunie głowę tuż przy tchawicy.
-Trafił pan idealnie.
-Na całe szczęście. To już koniec, Gabriello.--tata podchodzi i mnie czule obejmuje.
-Tatusiu, tak się bałam.--szepczę mu na ucho. Zawsze tak robiłam, gdy byłam mała. Teraz to wszystko powraca.
Tata siedzi na moim malutkim łóżeczku. Pokoik jest przytulny i słodki. Dwie ściany są pomalowane na różowo, a dwie na biało. Na tych białych ścianach są wymalowane różne obrazki, a na jednej z różowych ścian mamusia powiesiła nasze zdjęcia. Zdjęcie na którym Calvin siedzi ze mną na kocyku w parku. Mamy tam trzy latka. I zdjęcie zrobione rok później. Cal całuje mnie na tym zdjęciu w policzek, a ja jestem nieziemsko szczęśliwa, a policzki mi się zaczerwieniły na silny czerwień. Lecz teraz siedze na łóżku obok tatusia i z nim rozmawiam. Mam zaledwie sześć lat i rozpuszczone blond włosy sięgające za ramiona.
-Tatusiu, tak się bałam.--szepczę mu na ucho.
-Skarbie, wizję nie są takie straszne. Po jakimś czasie się do nich przyzwyczaisz. Uwierz mi. Twoja mama już się ich nie boi.
-A bała się?
-Owszem. Obawiała się ich strasznie, ale wtedy siadałem przy niej i ją pocieszałem.--zawinął kosmyk włosów na palec.-Twoja mama kocha, jak tak robię, skarbie.
-Wiem.--odparłam. Zawsze jak jest zła i krzyczy na Diego, to tak jej robisz.
-Hmm... A ty lubisz jak tak zawijam twoje piękne włosy?
-Tatusiu, kocham to. Kocham ciebie i mamusie. Kocham kwiatki i ptaszki. Tato, kocham też życie. Czy to jest złe?
-Nie, skarbie, ale musisz pamiętać, że życie nie jest takie na jakie wygląda. Życie jest często najgorszą z bajek, pamiętaj o tym.
-Dobrze, tatusiu. Ale dopóki będziesz przy mnie, to ja będę szczęśliwa.
-Dopóki mogę, będę przy tobie, skarbie.--nagle się zmartwił, a ja nie byłam pewna czemu.
-Tato, jesteś smutny. Zrobiłam coś źle? Tak jak Diego?
-Nie. To moja wina. Nie mogę ci obiecać, że będziesz zawsze bezpieczna. Bo tak nie będzie. Jesteś strasznie ważna i choćbym się nie wiadomo jak starał, to ty zawsze będziesz w niebezpieczeństwie.
-Tatusiu, bez względu na wszystko proszę - chroń mnie.
-Oczywiście, skarbie. Z całych sił, Gabriellko.
Chciał mnie chronić. I udało mu się. Myślałam, że Waruna jest nieśmiertelny, ale nie. Każdy ma jakiś słaby punkt. Nawet on. Ale też i ja. Mam ich nawet więcej niż jeden. Jednak z całych sił staram się wygrywać z nimi. Pragnę walczyć do końca.
Do ostatniego tchnienia.
Do ostatniego bicia serca.
Do ostatniego pocałunku.
Do ostatniej podróży wgłąb siebie.
Do ostatniego zachodu słońca.
Do ostatniego wspomnienia.
Będę walczyć póki wystarczy sił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz