"Dopóki mogę..."
Wpis III
-Stop! -- krzyczę, ale głos więźnie mi w gardle. Nie mogę wydać z siebie żadnego dzwięku, a ostrze noża jest już przyłożone do mojej tchawicy. 'To koniec' - myślę. Czy właśnie tak pisane mi było umrzeć? Czy będą opowiadać : "Tak, księżniczkę zabił jej przyjaciel. Poderżnął jej gardło. A ona głupia myślała, że ten chłopak ją kocha." Zimne ostrze coraz mocnej przylgnęło do mojej skóry.
-Gabriello, muszę. -- wyszeptał, a ja nie byłam pewna czy ten głos na pewno należy do niego. A może to tylko sen? Może to nie dzieję się naprawdę? Może tylko sobie zmyślam tą sytuację. Jak marzenia o pierwszym pocałunku z Calvinem. Wyobraźnie dwunastolatek zazwyczaj są bujne, a moja nie dość, że taka była, to jeszcze usiłowałam zawsze spęłniać swoje marzenia i o dziwo często mi się to udawało. 'Jestem bossem' - mówiłam sobie. To marzenie także spełniłam.
W trzynaste urodziny Clavina przyleciałam do Wiednia. Właśnie tam wtedy mieszkali jego rodzice.
-Watcher! -- powiedziałam uradowana i wleciałam w jego ramiona.
-Ello! Tęskniłem!
-Ja też. -- choć od zakończenia roku szkolnego w jeszcze starej Akademii, do której chodziłam minęły dwa tygodnie, to czułam jakbym nie widziała się z nim całą wieczność.
-Jak długo zostaniesz? -- zapytał wprowadzając mnie do willi.
-Nie wiem. Może tydzień.
-Tydzień... -- wyszeptał.-Tylko tydzień. -- dodał zmartwiony.
-Nie mogę dłużej.
-Wiem. Ale znowu będę tęsknić. A do Londynu przylatuję dopiero za trzy tygodnie. Nie dam rady.
-Dasz.
-Nie dam. I właśnie dlatego nie lubię wakacji. Spędzam je bez ciebie, Gabriello.
-Przestań. -- rozkazałam, a on się posłuchał. Jeszcze tego samego wieczoru przybyli znajomi. W tym mój brat.
Obudziłam się o północy i zakradłam do pokoju obok, w którym spał Calvin.
-Wszystkiego najlepszego, Wachter. -- przewrócił się na drugi bok, tak, że spoglądał na mnie.
-Chodź gdzieś. -- wyskoczył z tą propozycją. Założył spodenki i koszulkę, a mi kazał ubrać jego szarą bluzę. Ogród był zachwycający. Wyglądał jeszcze lepiej niż dom. Zaciągnął mnie do idealnie wyciętego labiryntu. Stała tam taka śliczna ławeczka. Usiadliśmy na niej, a Cal przyciągnął moją głowe do swojej piersi. Bawił się moimi długimi, blond włosami.
-Ello, jesteś taka delikatna, a zarazem twarda. Niczego się nie boisz, ale obawiasz się siebie samej. Nie chcę, abyś była ulotna. Chcę cię mieć na zawsze dla siebie. Dopóki mogę, będę przy tobie, a reszta jest owiana tajemnicą. Kocham cię, Gabriello. -- jak na swój młody wiek brzmiał rozsądnie. Nachylił się i delikatnie pocałował mnie w usta. Najpierw był to tylko 'cmok', ale potem pogłębił swój pocałunek, a ja go odwzajemniłam. To był nasz pierwszy pocałunek. Pocałunek w Wiedniu.
Przestałam przypominać sobie o Calvinie i wisiałam w ramionach mężczyzny, który coraz mocniej przyciskał nóż do delikatniej skóry na mojej szyji.
-Nie rób mi tego! -- wysyczałam.
-Muszę. Przepraszam, Gabriello, Oni mi każą.
-Ale... Nie możesz mnie zabić. Jestem księżniczką.
-I właśnie o to w tym chodzi, Sheride.
Ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz