środa, 13 maja 2015

Prześwity pamięci

Wpis XVI

Życie ciągle mnie zaskakuje. Odkąd odszedł Viktor wszystko jest jeszcze bardziej pokręcone. Nie ma przy mnie już ani Ann, ani Oskara, jednakże mam informację, które dają mi wiele do myślenia.

Z czarnej koperty wyjęłam kartkę tego samego koloru. Wachałam się, czy mam ją przeczytać, ale po raz kolejny zwyciężyła ciekawość.

Moskwa, 22 października, 2015 rok.

Droga Ello!

   Ile można żyć bez miłości? Tydzień? Dwa? Miesiąc? Może i tak. Ale nie trzy lata. Próbowałem pokochać inne. Starałem się, ale nie umiałem.
   Nadal żałuję tego, że został rzucony na Ciebie czar zapomnienia. Żałuję, ale wiem, że to dla naszego dobra. Dzięki temu jeszcze żyjesz. Każdej nocy staram się Ciebie odwiedzać. Wiem, że ty o tym nie wiesz i nie pamiętasz mnie choć odrobinę, to jednak ja Cię pamiętam i pragnę tego, abyś także sobie o mnie przypomniała. Rozłąka nie może trwać aż tak długo. Ty nie cierpisz, a ja owszem. Pamiętasz jak bawiliśmy się w berka? Albo jak kradliśmy czekoladki z kuchni? Nie, łudzę się. Ty niczego nie pamiętasz i pewnie nawet nie przeczytasz tego listu, w którym nie ma żadnej logiki, a wszystko jest poplątane jak ja. Ja. Właśnie. Jestem zawsze przy tobie.  Choć daleko, to ja jestem z tobą. Jestem przy tym jak plotkujesz z Rose i Julią i przy tym jak o mało co nie tracisz życia. Jestem też wtedy, gdy składasz gorący pocałunek na wargach Matt'a, choć powinnaś to robić na moich ustach. Paplam bez sensu. Zdejmę z Ciebie czar i przywrócę Ci pamięć o mnie i o nas. Wrócę do Ciebie, moja Ello. Będę wiedział kiedy to przeczytasz, a wtedy przypomnisz sobie to co zapomniałaś.
   Proszę o szybki kontakt. Do końca listopada jestem w Rosji. Wyślij odpowiedź pod adres na kopercie.

Tęsknie i czekam.
Twój stróż, Colin.

Colin. Tylko to imię krążyło mi po głowie. Jakieś przebłyski z pierwszych lekcji surfowania po Morzu Czarnym pojawiły się w mojej wyobraźni. Jego urocza grzywka. Dołeczki w policzkach. Duża i silna dłoń. Uspokajający dotyk. Ciepło i... i... to coś, co nie dawało mi spokoju. Nie byłam pewna co do niego czułam. Czy był moim wrogiem czy przyjacielem? Każdy mówi, że przyjacielem, ale... czuje coś innego. 

Uśmiechałam się przez łzy i byłam pewna, że mogę być kiedyś szczęśliwa. Nie ma co dłużej czekać. Z drukarki wyjęłam białą kartkę i zaczęłam pisać.

Akademia Eriania, 2 listopada, 2015 rok.

Drogi Calvinie!

   Dostałam Twój list. Postanowiłam, że napiszę do Ciebie jak najszybcjej. 
   Nie wiem kim jesteś, ale to akurat szczegół, bo sama nie wiem kim jestem. Ludzie odchodzą. Umierają lub uciekają. Wszystko jedno. Byleby być jak najdalej ode mnie...

Gdy już skończyłam pisać włożyłam list do koperty, zaadresowałam na moskiewski adres i zaniosłam do skrzynki. W najbliższym czasie list do niego dojdzie, a on wróci do Akademii. Pospiesznie zadzwoniłam do taty, a on odebrał po pierwszym sygnale.
-Cześć, skarbie.
-Tato...--starałam się przybrać jak najbardziej błagalny ton.
-Coś się stało? 
-Można tak powiedzieć. Jesteś jutro wolny?
-Dla ciebie zawsze. Gabriello? 
-Tak?
-Ty już wiesz, prawda?
-Tato... Przepraszam. 
-Jutro o 9 rano będę. Di jedzie z nami? 
-Porozmawiam z nim. 
-Dobrze. 
-Do usłyszenia, tato.--miałam się rozłączyć, ale zatrzyał mnie głos ojca.
-Córeczko, pamiętaj, że bez względu na to co się stanie ja cię kocham. To, że o nim wiesz może i zmieni twoje życie, ale nie zmieni mnie i ciebie. Nie zmieni nas. Dobranoc, skarbie. 
-Dobranoc. Do jutra, tatusiu.--westchnął i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale rozłączyłam się i poszłam do pokoju brata. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz